Wypig

1956 r.

Zygmunta Selwata nie tylko pieczątki

 

         Początek lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku to czas wyjątkowego ożywienia kulturalnego w Pile. Zadecydowało o tym kilka czynników: aktywność miejscowego środowiska i jego działaczy skupionych głównie wokół ówczesnego Towarzystwa Rozwoju Ziem Zachodnich (TRZZ), przede wszystkim zaś oddanie do użytku nowego, imponującego jak na owe czasy Pilskiego Domu Kultury – co w sumie wpłynęło także na przyciągnięcie do Piły grupy młodych  absolwentów wyższych uczelni, głównie poznańskich.

             Na fali tego ożywienia i wzrostu regionalnych ambicji (już wtedy przebąkiwało się o możliwości utworzenia województwa pilskiego) narodziło się również własne, profesjonalne czasopismo regionalne „Ziemia Nadnotecka” (1961), wydawane i drukowane sumptem Wielkopolskiego Wydawnictwa Prasowego RSW Prasa-Książka-Ruch. Pierwszym redaktorem naczelnym „ZN” był Maciej Maria Kozłowski, członek poznańskiej grupy poetyckiej „Wierzbak”, sekretarzem redakcji autor tego tekstu. W roku 1965 przejąłem funkcję naczelnego i pełniłem ją do roku 1973 czyli do mojego przejścia do „Głosu Wielkopolskiego” w Poznaniu.

            Dość wcześnie wśród ludzi poznanych w Pile, a nawet zaprzyjaźnionych znalazł się Zygmunt Selwat, może bardziej popularny jako Wypig, od nazwy znanego już zakładu – wytwórni pieczątek. Zbliżyły nas zwłaszcza wspólne zainteresowania światem filmu, w moim przypadku rozbudzone okresem studenckiej działalności na niwie Dyskusyjnych

Klubów Filmowych w Poznaniu.

             W Pile inspiracją stały się dla nas powstające jak grzyby po deszczu Amatorskie Kluby Filmowe, znane jako DKF-y (to w nich startował m.in. Krzysztof Zanussi!). Dość szybko zaczęliśmy działać z Zygmuntem w tandemie. On miał ważny atut: możliwość  – dzięki działalności rzemieślniczej – finansowania zakupu podstawowego sprzętu. Zaczęło się tak jak mogło się zacząć – od skromnej kamery 8 mm oraz od filmowania wydarzeń rodzinnych i towarzyskich. To były nasze pierwsze wprawki i nasz pierwszy, jak powiedzielibyśmy dzisiaj, „fun”. Przełomowe znaczenie miał zakup kamery 16 mm. Teraz można było pomyśleć o poważniejszych realizacjach. Szansę otworzył wojewódzki konkurs filmów AKF. Wymyśliliśmy film o Pile, któremu od razu nadaliśmy tytuł „Przywrócona życiu”. Miał to być dokumentalny zapis jednego dnia z życia miasta kiedyś skazanego na zagładę – od świtu do zmierzchu. Do dziś pamiętam naszą wczesnoporanną wspinaczkę na wieżę kościoła św. Rodziny, gdzie skręciliśmy pierwsze ujęcie „Przywróconej życiu”  - panoramę miasta budzącego się do życia. Film był czarno-biały (co wyszło mu na korzyść, bo takie było wtedy miasto), ale zamykały go sygnały nowych czasów – kolorowe kadry pierwszych pilskich neonów. Wyszło chyba nie najgorzej, co potwierdził werdykt wojewódzkiego jury, które przyznało naszemu filmowi III nagrodę.

           Wcześnie też dała o sobie znać w Zygmuncie  żyłka reporterska. Ganiał więc za wydarzeniami, stając się swego rodzaju prekursorem dzisiejszego terenowego reportera telewizyjnego. Na zawsze zapamiętałem jego materiał „Niewypały”, dokumentujący tragedię kilkorga dzieci rozerwanych artyleryjskim pociskiem z czasów wojny.

             Trzeba mocno podkreślić społeczny charakter pozazawodowej działalności Zygmunta Selwata, który nie tylko nie miał z niej żadnych korzyści materialnych, ale musiał do niej dokładać, bo przecież nie wystarczała sama kamera, ale trzeba było kupować taśmę, zlecać jej obróbkę etc.

           „Wartością dodaną” był oczywiście wspomniany „fun”, przyjemność, jaką dawała możliwość uprawiania czegoś znacznie ciekawszego od tłuczenia różnej wersji, ale przecież podobnych pieczątek (co też czynił bardzo rzetelnie, o czym świadczy renoma zakładu istniejącego prawie 60 lat). Naszą wspólną przyjemnością było np. nakręcenie  filmiku „Rififi”, zresztą swoistego dokumentu czasów, gdy celem ryzykownej kradzieży była dla przestępcy (w tej roli Aleksander Pieczul, jeden z ówczesnych animatorów kultury w Pile)…rolka papieru z eleganckiej toalety Pilskiego Domu Kultury.

          Dzięki pozapieczątkowej pasji Zygmunta Selwata również moja „dekada pilska” nabrała ciekawszych barw, dała okazję do przeżyć, które bez tej pasji nie stałyby się moim udziałem. Dzięki Ci za to, Zygmuncie!

 

Kazimierz Marcinkowski

 

*Autor tego zapisu po opuszczeniu Piły (1973) pełnił szereg kierowniczych funkcji
w redakcjach prasowych, poznańskich i ogólnopolskich (Głos Wielkopolski, Gazeta Poznańska, Tydzień, Gazeta Targowa Menu i in.)